Cześć, siemanko, dzień dobry i co tam jeszcze chcecie. Zainspirowany wpisem jednej użytkowniczki postanowiłem zrobić coś podobnego. Przy okazji pomyślałem, że jak niektórzy robią te całe fan fiction potterowskie i inne rzeczy pottero podobne, które szczerze mówiąc już mi trochę się przejadły, to czemużby nie zrobić o Franku Dolasie? Na pewno pamiętacie film "Jak rozpętałem Ii wojnę światową" i niezapomnianego Mariana Kociniaka w roli głuwnej. Postanowiłem, że napiszę coś w rodzaju jak by wyglądały jego losy po wojenne, taka jakby kontynuacja. Jednakże sam jakoś nie mogę się do tego zabrać wiecie, jakoś nie mam do tego głowy. Dla tego chcę was poprosić o pomoc w pisaniu tego opowiadanka. No to nie przedłużając, do dzieła!
Zima roku 1945. Wojna dobiegła już końca. Wokół panował siarczysty mróz, śniegu było po kolana i wciąż nie przestawał padać. W taki właśnie mroźny dzień nasz bohater, Franek Dolas szedł zasypaną drogą, spoglądając na ruiny zniszczonej niedawno Warszawy.
Razem układamy opowiadanie. Franek Dolas, co by było gdyby?
Cześć, siemanko, dzień dobry i co tam jeszcze chcecie. Zainspirowany wpisem jednej użytkowniczki postanowiłem zrobić coś podobnego. Przy okazji pomyślałem, że jak niektórzy robią te całe fan fiction potterowskie i inne rzeczy pottero podobne, które szczerze mówiąc już mi trochę się przejadły, to czemużby nie zrobić o Franku Dolasie? Na pewno pamiętacie film „Jak rozpętałem Ii wojnę światową” i niezapomnianego Mariana Kociniaka w roli głuwnej. Postanowiłem, że napiszę coś w rodzaju jak by wyglądały jego losy po wojenne, taka jakby kontynuacja. Jednakże sam jakoś nie mogę się do tego zabrać wiecie, jakoś nie mam do tego głowy. Dla tego chcę was poprosić o pomoc w pisaniu tego opowiadanka. No to nie przedłużając, do dzieła!
Zima roku 1945. Wojna dobiegła już końca. Wokół panował siarczysty mróz, śniegu było po kolana i wciąż nie przestawał padać. W taki właśnie mroźny dzień nasz bohater, Franek Dolas szedł zasypaną drogą, spoglądając na ruiny zniszczonej niedawno Warszawy.
38 odpowiedzi na “Razem układamy opowiadanie. Franek Dolas, co by było gdyby?”
szedł i myśli sobie jaka zniszczona jest warszawa
Szedł przed siebie i myślał o tym co przeżył i czego dokonał oraz o swoich nie powodzeniach. Martwiły go również pogłoski o tym, że podobno ma tutaj wkroczyć komunizm. Nie dowierzał im ale…
Ale to wyglądało na grubszą sprawę, niż mu się początkowo wydawało. Rany julek, ale nawazyłem bigosu, pomyślał.
-Rozpętałem drugą wojnę i nie wiem co dalej. Może trzecia lepiej mi się uda.
Obywatelu, zatrzymajcie się! Usłyszał nagle za sobą donośny głos. Co wy tu robicie?
Merdamy. Odpowiedział. 😀
Że, że jak?
Dopiero teraz Franek odwrucił się i zobaczył idącego ku niemu żołnierza patrolującego o tej porze ulice. Dokumenty! Zabrzmiał rozkaz.
-Panie oficerze, miałem.. Mam..Ale zaginęły w trakcie działań wojennych. Ale ja pamiętam wszystko jakem Grzegorz Brzęczyszczykiewicz!
W takim razie będziecie musieli iść ze mną na posterunek. Tam spiszemy wasze dane.
-Poszedłbym chętnie, ale noga mnie boli. To pamiątka po frontowych przygodach. Pan żołnierz, a ja też walczyłem za Polskę, to po co swój swego ma na posterunki ciągać?
Żołnierz zamyślił się chwilę. Widać było, że się nad czymś poważnie zastanawia.
Wąsa sumiastego podkręcił i powiedział:
No dobrze, daruję wam tym razem, ale zmykajcie stąd, bo się jeszcze rozmyślę. Tu się Warszawa odbudowywuje a tu się szwęda taki ehhhh.
Dolas szastnął nogami służbiście i.. biegiem ruszył w następną uliczkę zadowolony, że znów mu się upiekło.
Gdzieś z daleka słychać było komunikaty przez megafony.
Warszawa powoli odrastała jak grzyby po deszczu. Ale franka martwiło co innego. Coraz więcej słyszał o niby to przyjaźni z braćmi rosjanami. Kilkunastu jak nie więcej żołnierzy zostało schwytanych jako niby żołnierze wyklęci. Wszedł szukać swego domu myśląc nad tym wszystkim.
Nagle ktoś złapał Franka za ramię. Obejrzał się i
ze zdziwieniem rozpoznał poznanego na wojennych szlakach..
Kolegę, z którym grał kiedyś w karty.
-Stary, kopę lat! Mój druhu od talii, karcianych i nie tylko – wylewnie zawołał Dolas, wyciągając ręke.
Franuś? A skąd ty tutaj?
Noo widzisz, jakoś tak wędruje nie wiem czy dom mój zastanę i czy wszystko wporządku. Dawaj do mnie narazie jutro twojego domu poszukamy…
No i poszli. Franek w domu u kolegi zatrzymał się dłużej, niż to wcześniej było przewidziane i tak upłynął Sylwester i nadszedł nowy rok 1946.
-Co mi przyniesie ten rok – zastanawiał się Franek.
A tym czasem w Polsce rozpoczęto masowe aresztowania tych, którzy nie chcieli się podporządkować nowemu systemowi jaki na dobre zapanował w kraju.
Oj, pietra miał nasz Dolas, chociaż grał cwaniaka.
Postanowił jeszcze trochę się poukrywać a potem, coś wymyśli.
Myślał o wyjeździe w świat.. Byle jak najdalej.. Tam, gdzie go nikt nie zna i on nie zna nikogo.. – Ale gdzie, do licha ciężkiego, gdzie? – pytał swoich myśli.
Tym czasem Gomułka w swym radiowym przemówieniu darł się w niebogłosy, że władza ludowa odrąbie rękę temu, kto ją podniesie na władzę, no i coś tam jeszcze było o prowokatorach i taaakie tam.
-A ja to prowokator, czy inny bies? – rozważał, pogwizdując dla kurażu. -No wyglądałbym głupio jakby mi rękę odrąbali. A jakby znowu trza było na front… Niech tam władza rządzi. Ja się muszę jakoś w życiu urządzić.
Tak sobie myślał popijając czarną kawę.
-Kawa czarna, myśli też jakieś takie mało kolorowe… I po co ja tę wojnę światową rozpętałem?
A mogłem wtedy nie strzelać, co mnie podkusiło?
Ehh ale nie ma co się użalać nad sobą. Trzeba niestety wziąć się w garść i rószać dalej. *** Nie ma dla mnie jakiejś pracy oproszę Pana? Nooo coś się znajdzie.
Jak wiecie obywatelu, Warszawa się odbudowywuje i potrzebna jest każda pomoc.
I potrzebujemy muraży. Świetnie! Jestem dotego stworzony!
Kiedy mogę zaczynać? No yyy tego, najlepiej zaraz.